czwartek, 19 marca 2015

guz- matematyka- wstyd

"wczoraj to był głupi dzień" tym stwierdzeniem Olcia chce zacząć dzisiejszy wpis. Otóż, rzeczywiście to był ciężki dzień. Najpierw mój syn wrócił pobity z przedszkola. Z wielkim guzem na głowie,a  pobicia tego dokonał chłopiec o imieniu Lassana (czarny), na którego Oli skarży się właściwie od września. Lassana kopie go, popycha, uderza z pięści w głowę, zrywa i rzuca czapkę... aż do wczoraj. Wściekłam się, a ponieważ marnie z mym francuskim po polsku wykrzyczałam, co myślę, by następnie to samo wykrzyczeć po angielsku, że sobie nie życzę, by moje dziecko było bite, że to, że nie podpisali Konwencji Praw Dziecka nie upoważnia nauczyciela do tego, by nie zauważył, gdy dziecko jest bite. Oj, nakrzyczałam się. Nawet wykrzyczałam, żeby nareszcie zaczęli uczyć się języków obcych, bo cały świat ich nienawidzi. Pani Dyrektor zna angielski.
I co?
Dziś pełen szacuneczek. Olafek pod opieką, Lassana ukarany, poinformowano i wezwano rodziców chłopca, bowiem nastraszyłam ich również tym, że zgłoszę do merostwa i na policję zajście, jeśli jeszcze raz coś takiego się zdarzy.
To było wczoraj. A dziś?
Dziś mój syn otrzymał notkę o jego wynikach i okazuje się, że jest najlepszym uczniem w klasie, nawet mimo językowych problemów, a matematycznie przebił nawet sekcję Grand. Mój syn jest normalnym chłopcem, obawiam się, że to poziom tutaj jest tak niski, że on jest świetny. Dzieci z jego grupy z trudem liczą po kolei do 20, a on dodaje w zakresie 20, odejmuje i przede wszystkim nie ma problemów z kolejnością liczb... Nie, nie mam geniusza, ale z kim on będzie rywalizował, do kogo dążył, skoro jego klasa jest tak słaba?

Wieczorem rozmawialiśmy sobie o tym, czym jest wstyd i na koniec zapytałam Olcia, czy on się czasem czegoś wstydzi, a on mi na to:
"tak, wstydzę się mówić po francusku. Wiem, że robię błędy, że mówię źle i jest mi wtedy wstyd. Wolę nie odzywać się wcale"
Dziś więc opowiedziałam mu o tym, jak asystentowi socjalnemu odpowiedziała, że mam 306 lat, ile było śmiechu, jak świetnie się oboje tym bawiliśmy, żartowaliśmy i że nic złego nie stało się z powodu mojej pomyłki :P

środa, 18 marca 2015

wiedźmy i wiedźminki....

Taka nasza wieczorna rozmowa:
- wiesz mamusiu, że na świecie są nie tylko wiedźmy?
- nie, nie wiedziałam o tym.
- są też wiedźminki...
- hmmm, ładna nazwa synku. A kto to taki?
- to po prostu mamy. One wszystko wiedzą, więc są wiedźminkami!
Czyż nie piękne określenie na mamy???? :)

Oleś to straszna gaduła. Właściwie zanim otworzy oczy, już mówi, bez przerwy mówi, pyta, objaśnia, opowiada....Lubi słowa, lubi się nimi bawić, kocha używać nowych słów, dopytuje o znaczenie każdego wyrazu (polskiego i francuskiego).
Myślałam, że to jego rozgadanie będzie mu pomocą w odnalezieniu się we Francji. A tu okazuje się, że moje dziecko wybrało milczenie. Ciężko mu, bo próbuje przetłumaczyć swój polski, bardzo bogaty język na francuski, a to jest trudne...
Pewnego dnia przepłakał pół dnia w przedszkolu, bo nie umiał zapytać pani, czy komórki budujące ciało są różowego koloru... Bardzo go to zasmuciło.
I co ja widzę po 6 miesiącach uczęszczania do francuskiego przedszkola?
Moje dziecko zaczyna powoli mówić, rozumie bardzo wiele, ale poniosło tego ogromny koszt.
Ma tiki nerwowe. Nie lubi przedszkola. Chce wracać do Polski, bo czuje się tu nielubiany...
Widzę również różnice w zachowaniu w weekendy czy liczne tu wakacje, a w zwykłe dni przedszkolne,
Kiedy chodzi do przedszkola jest pobudzony, płaczliwy, niecierpliwy, agresywny...Wiem,że gdzieś musi odreagować swoje frustracje, więc znoszę to do pewnych granic, pozwalam mu na niewielkie wyładowanie się, ale na wszystko nie pozwalam...
Przeraża mnie poziom agresji w przedszkolach. Jedyne zabawy swobodne, o których opowiada mój syn, to bijatyka- wciąż ktoś go bije, popycha, kopie...
Będąc na zajęciach z PS, czyli w najmłodszej grupie przedszkolnej, zauważyłam dwubiegunowość w bytowaniu tych dzieci- na zajęciach potworny rygor, zero swobody, miażdżąca dyscyplina, a na podwórku, na rekreacji- brak reakcji nauczycieli na jakiekolwiek zachowania dzieci...wolna amerykanka!
Ale o tym wszystkim napiszę na swoim blogu, bo miejsca mi się pomerdały całkowicie :0

poniedziałek, 9 marca 2015

przepadłem

Olafek ma specjalny zeszycik, w którym zapisujemy jego śmieszne lub mądre powiedzonka i tak wczoraj do naszej kolekcji doszedł oto taki tekst:
- kiedyś byłem po stronie chłopaków, ale potem przeszedłem na stronę dziewczyn. (chwila przerwy) I przepadłem!
Gdyby wiedział, jak prawdziwe jest to stwierdzenie... :D

wtorek, 10 lutego 2015

koszmary nocne

-mamusiu napisz wszystkim dzieciom o strasznych snach, napisz, że ja mam czasem straszne koszmary, a potem boję się zasnąć
- a jakie masz synku koszmary?
- śniła mi się raz zielona kobra, która zjadła ciebie, a ja z babcią przed nią uciekałem - ona była straszna. A czasem różne potwory siedzą mi na łóżku i ja się ich boję.
- a teraz na łóżku też siedzi jakiś potwór?
- tak, obok ciebie
Spoglądam do tyłu, uśmiecham się i mówię:
- a chodzi ci o Zdzicha... to nie jest groźny potwór. on wchodzi tylko wtedy do łóżka, gdy jest mu zimna na podłodze, ale on nie zjada dzieci, tylko ciasteczka. Chcesz to dziś na noc zostawimy mu ciasteczka  w kuchni?
- tak mamusiu, ale skoro mu zimno na podłodze, to może niech już śpi w moim łóżku
Na drugi dzień wieczorem znów Olafkowi przypomniały się nocne strachy.Zaczęłam więc z nim rozmawiać o tym, czego boją się dzieci, a czego dorośli i że strach jest czymś normalnym, naturalnym, a nawet dobrym. Na koniec zapytałam, a Ty synku masz jakieś strachy z tych, o których przed chwilą Ci opowiadałam?
- tak, czasem boję się, że nie przyjdziesz po mnie do przedszkola i jakaś obca pani mnie zabierze i będe jej synkiem, a ja chcę być twoim, bo Cię kocham i będę Twoim mężem...

sobota, 27 grudnia 2014

Wizyta w Fun Parc Playmobil

(Olcio dyktuje): Dziś cały dzień byłem w takim wielkim sklepie, to znaczy parku- zamku.
Najpierw znaleźliśmy ten zamek, a potem bawiłem się statkami,wozem kempingowym i arką Noego.
Najfajniejsze były statki. Jak będę bogaty to kupię sobie taki.
A potem byłem trochę niegrzeczny, bo coś mi tak w sercu kazało.

A poniżej fotorelacja :)






czwartek, 25 grudnia 2014

wpis świąteczny

- Mamo, co dziś napiszemy?
- a co byś chciał napisać?
- nie wiem, może nic nie piszmy...
- możemy nic nie pisać.
- tylko napisz, że widziałem wczoraj prawdziwego osiołka i że płakał, gdy mnie nie widział i napisz, że był u mnie Mikołaj i byliśmy w Kościele i u Marie-The.
Piszę więc o tym wszystkim.
1. Osiołek o wdzięcznym imieniu Żaneta rzeczywiście "płakał" za każdym razem, gdy Oli od niego odchodził. To taki bardzo towarzyski osiołek płci żeńskiej :) Właściwie to ona nie płakała, tylko jakoś tak straszliwie krzyczała - strach było odejść.
2. Mikołaj też przyszedł, choć z tą grzecznością to Oleś był trochę na bakier. Chyba ze strachu Oli dzieląc się z nami opłatkiem, zaczął "przepraszam, że byłem niegrzeczny", a dopiero po długim namyśle dodał: "życzę Wam, aby było Wam ze sobą dobrze". Czyż nie piękne te życzenia?
3. O 20.00 byliśmy na mszy, która trwała aż do 22.30. Jak Oleś to zniósł- nie wiem. Trochę szalał, trochę się wściekał, ale większość czasu wysiedział
Potem pojechaliśmy do bardzo uroczych Francuzów na francuską Wigilię. Tam również czekał na Olcia prezent od Mikołaja, co Oleś skomentował "chyba ten Mikołaj oszalał- będzie mi teraz wszędzie zostawiał prezenty?"

wtorek, 23 grudnia 2014

wpis drugi- nutria...list...

" mamo, mamo, napisz, że dziś zadbałem o zwierzątka i nakarmiłem nutrię, łabędzie, mewy i kaczuszki"
"i napisz mamo, że dostałem list prawdziwy - był w skrzynce"
Piszę więc:
Po śniadaniu wybraliśmy się nad rzekę z torbą pełną wysuszonych, pokrojonych bagietek, by nakarmić zwierzynę. Nutria podeszła pod nogi Olcia i wzięła chlebek z jego dłoni. Niestety, nie udało mi się zrobić wtedy zdjęcia, bo nie byłam na to gotowa.



Potem wyruszyliśmy na poszukiwania korzenia pietruszki, a gdy wróciliśmy okazało się, że w skrzynce jest list podpisany: "mama-babcia, brat-wujek"
Oli się zadumał.Kto to może być?
"Wiem, mamo, wiem, to jakaś nasza rodzina" :D

Poza tym Olcio ma dziś dzień płakania. Rano dzwonił do babci i wujka, by jeszcze dziś do niego przyjechali, bo do niego nikt tutaj nie przyjeżdża i się nie bawi jego zabawkami. I dopiero 17.00, a on już dwukrotnie wpadł w straszną rozpacz.
Emocje bycia grzecznym, żeby przyszedł Mikołaj sięgają zenitu. Co to będzie jutro-już po wszystkim? :D